× Portal pełni rolę zaplecza SEO i treści na nim są treściami sponsorowanymi. Informacje znajdujące się na portalu nie są poradami medycznymi. Aby zasięgnąć porady medycznej, należy skontaktować się z lekarzem pierwszego kontaktu lub specjalistą.

Zdrowieimy.pl

Portal o zdrowiu i urodzie

InformacjePorady

Opis pracy pielęgniarza

Opis pracy pielęgniarza

Na początku mojego szkolenia pielęgniarskiego byłem bardzo ciekaw wszystkiego w szpitalu: narodzin, śmierci, operacji, choroby itp. Większość porodów była dla mnie radosna, przynajmniej wtedy, gdy wszystko szło dobrze.  Większość ludzi umierała samotnie w szpitalu, przerażeni, jeśli byli przytomni, a wszyscy wydawali się całkowicie nieprzygotowani na śmierć, emocjonalnie lub duchowo.  Żaden z personelu szpitala nie chciał przebywać z umierającą osobą oprócz mnie;  większość personelu szpitalnego nie była w stanie stawić czoła śmierci bardziej odważnie niż ci, którzy umierali.  Więc postanowiłem znaleźć się na łożu śmierci razem z pacjentami- nie jako umierający, ale jako ich duchowa pomoc.  Lekarze i pielęgniarki uznali za wyjątkowo nieprzyjemne zajmować się przygotowaniem zwłok do kostnicy;  ten obowiązek zwykle spadał również na mnie.  Nie przeszkadzały mi martwe ciała.  Z pewnością oni też nie mieli nic przeciwko mnie!

Najwięcej trudności miałem z zaakceptowaniem operacji.  Zdarzało się, że operacja była ewidentnie interwencją ratującą życie, zwłaszcza gdy dana osoba doznała urazu, ale było wiele innych przypadków, gdy choć nóż był leczeniem z wyboru, wyniki były katastrofalne.

Ilekroć myślę o operacji, moje wspomnienia zawsze kierują się do mężczyzny z rakiem krtani.  W tym czasie Uniwersytet Alberty, w którym miałem praktyki (USA) miał najbardziej szanowanych chirurgów i onkologów w kraju.  Aby wyleczyć raka, niezmiennie wykonywali operację, plus radioterapię i chemioterapię, aby usunąć wszelkie ślady tkanki rakowej z organizmu, ale wydawało się, że zapomnieli, że w tym samym rakowym ciele mieszka również człowiek.  Ten szczególnie nieszczęśliwy człowiek trafił do naszego szpitala w całości, choć chory na raka.  Wciąż mógł mówić, jeść, przełykać i wyglądał normalnie.  Ale po operacji nie miał krtani, przełyku, języka ani żuchwy.

Główny chirurg, który zresztą uchodził za wirtualnego boga wśród bogów, wrócił z sali operacyjnej uśmiechnięty od ucha do ucha, ogłaszając z dumą, że „ma całego raka”.  Ale kiedy zobaczyłem wynik, pomyślałem, że wykonał robotę rzeźnika.  Ofiara w ogóle nie mogła mówić ani jeść, chyba że przez rurkę, a wyglądał groteskowo.  Co gorsza, stracił wszelką wolę życia.  Pomyślałem, że człowiekowi byłoby o wiele lepiej, gdyby zachował swoje części ciała tak długo, jak tylko mógł i umarłby jako osoba zdolna do mówienia, jedząca, jeśli ma na to ochotę, przebywając z przyjaciółmi i rodziną bez wzbudzania tchu przerażenia.

Byłem pewien, że muszą istnieć lepsze sposoby radzenia sobie z chorobami zwyrodnieniowymi, takimi jak rak, ale nie miałem pojęcia, czym one mogą być ani jak się dowiedzieć.  W bibliotece uniwersyteckiej nie było literatury na temat alternatyw medycznych, a na uczelni medycznej nikt nigdy nie wspomniał o takiej możliwości, z wyjątkiem przypadków, gdy lekarze dźgali kręgarzy.  Ponieważ nikt inny nie patrzył na sytuację tak jak ja, zacząłem myśleć, że mogę być w złym zawodzie.

Udostępnij

O autorze